W związku z tym, że jestem w branży od 10 lat, a od dobrych 6 pracuję po kilkanaście godzin dziennie, 7 dni w tygodniu a niestety nie posiadłem jeszcze umiejętności naginania czasoprzestrzeni – większość osób musiałem odsyłać z kwitkiem z powodu braku czasu.
W wyniku tego, ponad dwa lata temu wpadłem na pomysł, utworzenia własnego zespołu trenerów i dietetyków. Przyświecały mi wtedy dwa główne aspekty, pierwszy – to aby nie musieć odmawiać ludziom / skrócić czas oczekiwania na konsultacje itd., drugi zaś, aby mieć wokół siebie fachowców z różnych dziedzin szerokorozumianego „fitness i wellness”.
Możesz pomyśleć teraz sobie – „jasne Dawid, rozumiem – nie masz miejsc, w takim razie ja wygoogluję sobie kolejnego topowego trenera i napiszę do niego zamiast trenować z kimś mało znanym itd.”, oczywiście – możesz tak zrobić. Pytanie tylko czy faktycznie cokolwiek dzięki temu zyskasz? To, że ktoś się nie wypromował nie oznacza, że jest gorszym trenerem/specjalistą od osoby z bogatego domu wydającej tysiące złotych miesięcznie na promocje w internecie. Gwarantuję Ci, że dołożyłem wszelkich starań aby przekazać swoją wiedzę, doświadczenie oraz warsztat każdej osobie będącej w moim teamie.
Nie oszukujmy się, nikt nie jest alfą i omegą. Nie da jednocześnie rozwijać się na wszystkich frontach i być ekspertem w każdej dziedzinie. Ja skupiłem się przede wszystkim na prowadzeniu treningowym i dietetycznym osób z zaburzeniami hormonalnymi, problemami metabolicznymi oraz autoimmunologiami.
Właśnie dlatego, bardzo chętnie widziałem u swego boku ludzi, mających odmienne specjalizacje ode mnie – na przykład kogoś, kto dobrze ogarnie temat poprawy mobilności i wzorców ruchowych po poważnych urazach / kontuzjach itd.